Każda wyprawa do lasu, na działkę, łąkę, a nawet do miejskiego parku stanowi dla nas zagrożenie groźnego i przykrego spotkania z kleszczem. Jesteśmy narażeni bardziej niż nasze psy, którym aplikujemy zabezpieczające krople i specjalistyczne obroże.
Kleszcze to maleńkie roztocza należące do gromady pajęczaków. Zalicza się tu ok 900 opisanych gatunków. Długość ciała kleszczy wynosi od ułamków milimetra do 30 mm (większość nie przekracza 15 mm). Najstarsze znane szczątki kleszczy znalezione zostały wbursztynie i pochodzą sprzed około 99 milionów lat, z kredy. Wszystkie kleszcze są obligatoryjnymi, czasowymi pasożytami zewnętrznymi kręgowców.
Kleszcze są w naszym środowisku od zawsze. Dlaczego ostatnio (ja pierwszy raz spotkałam się z problem dopiero pod koniec lat 90-tych) stały się dla nas tak problematyczne i nazywane są najgroźniejszymi zwierzętami świata? Może jest ich więcej i mają mniej naturalnych wrogów, zmienił się klimat, zimy są cieplejsze, człowiek zbyt ingeruje w środowisko naturalne jak i zapewne inne czynniki decydują o narastającym dla nas problemie. Wiemy jedno, zdecydowanie więcej kleszczy, niż kiedyś, jest zarażonych groźnymi dla nas chorobami.
Narażeni jesteśmy na choroby takie jak kleszczowe zapalenie mózgu, borelioza, anaplazmoza granulocytarna, babeszjoza, borelioza, gorączka Q, bartonella i tularemia i inne wciąż tajemnicze schorzenia. Choroby przenoszone przez kleszcze, stanowią szczególne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia człowieka i zwierząt.
U ludzi najczęściej słyszymy o zarażeniu boreliozą u psów babeszjozą. Koty radzą sobie lepiej. Borelioza, zwana także chorobą z Lyme (w tym amerykańskim mieście ją opisano) jest niezwykle podstępnym wrogiem ze względu na cały wachlarz niespecyficznych objawów. Co roku atakuje coraz większą grupę ludzi - w 2017 roku w Polsce było to ponad 21 tysięcy nowych zachorowań. Drobnoustrojem wywołującym chorobę jest bakteria zwana krętkiem boreliozy (Borrelia burgdorferi). Objawy potrafią naśladować postacie innych chorób i są nieswoiste: chroniczne zmęczenie, bóle kostno-stawowe, zdarzają się porażenia nerwów czy zapalenie mięśnia sercowego, a nawet objawy psychiatryczne. Wiadomo też, że w przypadku zdiagnozowania boreliozy należy wykonać badania w kierunku Hashimoto. Krętki boreliozy mogą mieć związek z wywołaniem zapalenia tarczycy Hashimoto czy też innej choroby autoimmunologicznej. U osoby ze stwierdzoną chorobą Hashimoto należy sprawdzić czy przypadkiem nie ma boreliozy. W diagnostyce oprócz specjalistycznych testów znaczenie ma także zaobserwowanie tzw. rumienia wędrującego – czerwonej, kolistej zmiany na skórze sugerującej zarażenie. Problem w tym, że rumień pojawia się tylko u ok. 20% osób zarażonych. W zależności od ośrodków leczących boreliozę są stosowane różne procedury postępowania terapeutycznego. Główną formą leczenia jest podawanie antybiotyków przez okres od 2 do 4 tygodni albo i dłużej, które działają w ok. 80% przypadków. Pozostałe 20% to chorzy z chorobą przechodzącą w formę przewlekłą, niewrażliwą na antybiotykoterapię. Patogeny przechodzą wtedy w stan uśpienia, przyjmując przeróżne formy, zanurzają się w tzw. biofilmie, który chroni je przed substancjami mogącymi im zagrozić.
Natura daje chorobę, natura daje też lekarstwo.
Na antybakteryjne działanie popularnego naturalnego słodzika, zamiennika cukru, STEWII, zwrócono uwagę podczas badań laboratoryjnych na Uniwersytecie w West Haven w stanie Connecticut. Jak podaje czasopismo European Journal of Microbiology and Immunology wyciąg z liści stewii jest aktywny biologiczne wobec wszystkich form przetrwalnikowych bakterii Borrelia burgdorferi, jak również wobec tak opornego na działanie antybiotyków biofilmu. Konieczne są oczywiście jeszcze dalsze badania kliniczne, ale obecne wnioski są obiecującą szansą dla chorych, którzy przez lata bezskutecznie walczą z boreliozą. Stewia to zamiennik cukru, coraz bardziej popularny naturalny słodzik. Słodka roślina zielona z rodziny astrowatych znana jest ze swoich licznych właściwości leczniczych, świetnie wpasowuje się w dietę cukrzycową oraz reguluje ciśnienie tętnicze.
Przeczytałam, przekazuję dalej.
Jest to moim zdaniem tak ważna informacja, że nie można jej pominąć i schować dla siebie do szuflady. Stewia nie zastąpi nam jednak wizyty u lekarza i nie zwolni nas ze stosowania się do jego zaleceń w przypadku stwierdzonej choroby.
Myślę, że stosowanie stewii w codziennej diecie co najmniej wspomoże leczenie konwencjonalne tej bardzo kłopotliwej choroby. Nie zaszkodzi, a przy tym stewia jest łatwo dostępna i nie poraża nas zaporową ceną.
Na zdrowie!
Nie ma dwóch takich samych osób, dlatego nie może być dwóch takich samych diet. U nas każda dieta jest inna, dopasowana do Twoich potrzeb, preferencji oraz wykluczeń. Odchudzamy po ludzku. Dostaniesz dietę i opiekę ekspertów.
Sprawdź >