Chipsy – dlaczego nie są najzdrowszą przekąską?

Chipsy ziemniaczane.

Byłam w fabryce, widziałam proces produkcyjny.

Wszystko zaczyna się w biurze technologa. Powstaje tam projekt nowego wyrobu – niepowtarzalnego smaku. Dopracowujemy mieszankę przypraw. Musi być pyszna – inaczej klient nie kupi naszego produktu, nie wykonamy planu sprzedaży, nie dostarczymy zysków zagranicznemu właścicielowi.

Mamy więc pomysł na nowy smak i parę wariantów mieszanki przypraw. Wykonujemy próby produkcyjne na niewielką skalę. Przygotowaliśmy kilka propozycji. Kupiliśmy też w sklepie wyrób głównego konkurenta.

Pora na test konsumencki. Dajemy potencjalnym klientom do spróbowania chipsy różnych marek (testerzy nie wiedzą, czyj produkt oceniają) i sprawdzamy, które wybiorą. Hurrra! Wybrali nasze. Konkurent odpadł w przedbiegach. Dodajemy jeszcze piękne opakowanie, wymyślamy chwytliwy spot reklamowy i ruszamy ze sprzedażą! Zarobimy dużą kasę dla naszego właściciela!

A jak wygląda sam proces produkcyjny? Wyselekcjonowane, specjalne ziemniaki. Nowoczesna fabryka, zautomatyzowana linia produkcyjna, standardy higieniczne na najwyższym poziomie. Nikt nie odważy się wejść do zakładu bez odpowiedniej odzieży roboczej, specjalnego obuwia i z biżuterią (kolczyki, zegarki czy pierścionki są surowo zakazane). Nieskazitelnie czysto!

Linia produkcyjna jest ogromna, ze stali nierdzewnej, błyszcząca, zadbana. Z jednej strony pracownicy wsypują surowe ziemniaki, z drugiej odbierają i pakują do kartonów gotowe torebki z chipsami. Resztą steruje wcześniej zaprogramowany komputer. XXI wiek.

Wszystko pięknie, jest jednak jedno – duże! – ale…

Czy ktoś zapytał o zdrowie konsumenta – przede wszystkim dzieci i młodzieży?

Jak stwierdził prof. Marek Naruszewicz (dla mnie wielki autorytet, który wygłasza świetne wykłady!): „Regularne spożywanie chipsów ziemniaczanych znacznie zwiększa ryzyko choroby serca”.

W czym tkwi problem? Niezdrowe tłuszcze, w których smażone są chipsy, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Dodajmy do tego dużą ilość soli i akrylamid powstający podczas obróbki cieplnej produktów zawierających węglowodany. Jak wyjaśnia prof. Naruszewicz, chipsy zawierają duże ilości akrylamidu, który jest toksyczny dla układu nerwowego oraz zwiększa ryzyko zachorowania na różne nowotwory. Wywołuje także przewlekły stan zapalny w organizmie, przez co podnosi ryzyko miażdżycy i choroby wieńcowej serca.

A ja zapytam od siebie:

1. Po co nam tyle zbędnych kalorii? Jeśli zamiast obiadu zjemy paczkę chipsów, co pomyśli o nas nasz organizm? Określi nas – delikatnie rzecz ujmując – jako nierozsądnych i zapyta, dlaczego mu szkodzimy, dlaczego o niego nie dbamy i nie szanujemy własnego zdrowia?!

2. Po co nam tak gwałtowny skok glukozy i insuliny we krwi? To prowadzi do otyłości i grozi cukrzycą typu II.

3. Po co spożywamy aż tyle soli? Mieszanka przypraw zawiera śladowe ilości zdrowych przypraw w czystej postaci!

4. Po co nam takie ilości oleju, w którym smażono chipsy? Ile szkodliwych transów (kwasy tłuszczowe o izomerii trans) ma w składzie ta przekąska? Czy nie zawiera zdecydowanie zbyt dużo nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6 – co jest bardzo szkodliwe? A po co nam tyle bardzo niezdrowych substancji powstałych podczas podgrzewania i zarazem utleniania nienasyconych kwasów tłuszczowych?

5. Po co nam szkodliwy akrylamid? W chipsach  znajduje się go naprawdę dużo!

Niewątpliwie chipsy są smaczne. Też je lubię. Jednak warto zachować zdrowy rozsądek. Jeśli zjemy jedną małą paczuszkę raz na jakiś czas (długi czas, np. raz na miesiąc!) i potraktujemy to jako grzech dietetyczny, nic się nie stanie. Smacznego! Ale nie róbmy z chipsów stałej pozycji w naszym menu!

Pomyślcie o zdrowiu własnych dzieci. Czy nie jedzą za dużo chipsów? Czy nie robią tego zbyt często? A może sami dajecie im zgubny przykład i przyzwyczailiście je do tej niezdrowej przekąski? Czy chipsy stanowią stały punkt waszych zakupów?

Nie można jednak powiedzieć dzieciom: „Nie, od dzisiaj nie kupujemy i nie jemy chipsów. Nie, bo nie”. To nie zadziała. Dziecko i tak znajdzie metodę, by zdobyć ulubioną przekąskę.

Ale… jeśli zgadzacie się ze mną, możecie z dziećmi porozmawiać, wytłumaczyć problem, ustalić nowe zasady (mała paczuszka raz na jakiś czas), dać dobry przykład i wytrwać w postanowieniu. Właśnie tego wam życzę!

A jeśli nadal nie jesteście przekonani, nie porzucajcie tego tematu, drążcie go  dalej sami – dla własnego zdrowia!

Nie ma dwóch takich samych osób, dlatego nie może być dwóch takich samych diet. U nas każda dieta jest inna, dopasowana do Twoich potrzeb, preferencji oraz wykluczeń. Odchudzamy po ludzku. Dostaniesz dietę i opiekę ekspertów.

Sprawdź >